Cenzura krytyki wyroków sądowych
	
dodano 17.05.2010
A kogo to obchodzi...
Scenariusz jest zawsze ten sam - piszę artykuł oparty na prawdzie,  wysyłam na portale i do mecenasa strony przeciwnej, aby on nie musiał  ostatni dowiadywać się o moim artykule, w którym krytykuję jego oraz  polski system prawny. Prawnik szuka w internecie. Oczywiście szybciutko  znajduje, zatem pisze do admina wniosek o skasowanie artykułu, powołując  się na prawomocny wyrok RP, załączając zapewne skan (ma go od grudnia  2009, ja od paru dni).
 
W ten sposób działa większość portali. Dokładnie na modłę PRL -  cenzura zdejmuje artykuły, które z jakichś powodów nie są mile widziane  na forum. Owszem, można pisać o seksie, o złodziejstwie lub głupocie  posłów, o beznadziejnych politykach, ale nie można omawiać...  współczesnych wyroków sądowych. Zatem jest cenzura, choć mówią, że jej  nie ma.
 
O, co innego, gdyby wyrok dotyczył czasów niedobrej komuny, kiedy to  ktoś by wspominał swój pobyt w peerelowskich kazamatach. Wówczas można  byłoby pisać niejako pamiętnik, czyli wspomnienia, aby wszyscy (a  zwłaszcza młodzież) mogła sobie poczytać, jak to kiedyś było fatalnie, a  teraz przecież jakże jest dobrze.
 
A tak jakoś niezręcznie pisać o niekompetencji dzisiejszego sądu,  zwłaszcza gdańskiego (no, jednak Gdańsk, jako miasto, kojarzy się  najbardziej z walką z komuną i cenzurą). I o wyroku, który został wydany  na podstawie błędnego i fałszywego przyjęcia pozoru za prawdę. Ale  przecież w końcu prawda wyjdzie na jaw i artykuł o tym zostanie napisany  jak nie dzisiaj, to za miesiąc.
 
Niestety, są w Polsce niekompetentni prawnicy, którzy mogą zdziałać  więcej zła niż dobra i wieloma przypadkami zajmują się instancje  nadrzędne. Tym pewnie także.
 
Dziwnie się czuje człowiek w III (a niektórzy mawiali, że w IV!) RP,  który ma zarzuty postawione za nie swoje czyny, spotkał się z  pomówieniami, ze sfałszowaniem, z obelgami, od roku nie może normalnie  funkcjonować, bo mecenas zażyczył sobie kilku tysięcy dolarów  zadośćuczynienia oraz przeprosin już w kwietniu 2009, do tego dostaje  wyrok w grudniu 2009 (o którym dowiaduje się w kwietniu 2010) zmuszający  go do przeprosin za czyny niepopełnione przez niego (mecenas właśnie  przysłał ostateczne wezwanie przedegzekucyjne, ale nie precyzuje co to  oznacza), a kiedy opisuje tę sprawę na łamach portalu, to zostaje  najpierw to skomentowane przez użytkowników, że to jest sprawa prywatna,  że nie ma sensu, aby o tym pisać, bo to długie, bo to nudne, bo to  walka o nic albo o trzy palce w miedzy, a potem… admin zdejmuje tekst z  afisza, bo ktoś (wiadomo kto – mecenas otrzymał przecież emajlem ten sam  tekst i wiedząc o sądowym błędzie wykorzystuje swoje stanowisko dla  celów prywatnych, oczywiście pod hasłem prawomocnego wyroku!) przesłał  mu informację, że autor artykułu sieje zamęt.
    Cenzura krytyki wyroków sądowych - zobacz źródło
wróc do artykułów