Tytuł artykułu mało błyskotliwy. No cóż, jest zwyczajną kalką, ale możecie potraktować go jako cytat z wszelkich artykułów, które ukazały się na ich temat w ostatnim tygodniu.

Muzyka... to jest w sumie pojęcie względne. Muzyką można nazwać grę jednego instrumentu, wielu instrumentów, całej orkiestry symfonicznej, śpiew ptaków, a nawet szum wiatru oraz dźwięki wydobywające się z komputera, tzw. muzyka elektroniczna.

Jakiś czas temu spotkało mnie nieszczęście. Otóż mój ukochany czterokołowy zabytek motoryzacji, zwany szumnie samochodem, uległ awarii. A w zasadzie to całkowitemu zniszczeniu.

Happysad na pewno nie są muzycznymi wirtuozami, choć i tak na kolejnych ich płytach widać wyraźny postęp, od garażowego łupania do trzymającego względnie wysoki poziom grania. Ale i nie o samą muzykę w ich twórczości chodzi. Chodzi o klimat.

Wielkie muzyczne święto pod znakiem Coca-Coli miało być niezapomnianym przeżyciem. Rzeczywiście, takiego niezorganizowania organizatorów nie można zapomnieć.

Po wielkim sukcesie "Elements Of Life" Tisj Vervest, czyli słynny Tiesto, postanowił wydać szóstą już kompilację z serii "In Search Of...". Tym razem przenosimy się do Ibizy, czyli do kolebki muzyki klubowej. w sprzedaży we wrześniu.

Każdy wie że polska scena muzyczna jest kiepska i zupełnie nic sobą nie reprezentuje. Nasi artyści (?) od dłuższego czasu nie potrafią sklecić choć jednej płyty, której przesłuchanie nie skończy się wizytą u laryngologa.

Można uważać Francuzów za naród bufonów, ale nie można odmówić im talentu do współczesnej muzyki.

To pierwsza płyta, która wyrwała mnie z euforii po koncercie The Rolling Stones. Również pierwsza, którą od tamtego czasu katuję!

Z muzyki metalowej w Polsce robi się wroga publicznego nr 1, czy słusznie? Zespoły metalowe przyjeżdżające do Polski często rezygnują ze scenografii i widowiskowego show.