Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie
A panu w którym roku przyznano profesora?
dodano 19.04.2008
Być może to bardziej zadanie dla językoznawcy, niż zwykłego zjadacza chleba, jednak postanowiłem się podjąć tego karkołomnego zadania. O tytułowaniu tych i tamtych w kraju nadwiślańskim słów kilka.
W Polsce (przynajmniej formalnie), tytułem profesora przed nazwiskiem w zasadzie posługiwać mogą się tylko osoby, którym tytuł taki nadał Prezydent RP. Jest to niewątpliwie ukoronowanie trudnej kariery naukowej, dorobku naukowego i wielu lat ciężkiej, żmudnej pracy w danej dziedzinie. Ludzi noszących taki tytuł nazywa się zazwyczaj profesorami tytularnymi lub belwederskimi. Zrozumiałe wydaje się też nazywanie per profesor niektórych pracowników uczelni wyższych.
Tyle teorii. W praktyce termin ten spodlił się i stracił absolutnie swoje pierwotne znaczenie. Nauczyciela uczącego w wiejskiej szkole średniej, który skończył zaocznie studia w Piździawce Mniejszej, ma się w zwyczaju tytułować tak samo. Do „wuefisty” z opasłym brzuchem i w twarzowym dresie z czterema paskami w liceum czy technikum również nie wypada się zwracać inaczej. Czy aby na pewno? Oczywiście wśród nauczycieli szkół średnich wszelakiej maści jest wielu takich, którzy ukończyli najlepsze polskie uniwersytety, są znakomitymi pedagogami i przekazują uczniom naprawdę wiele. Czy jest to jednak wystarczający powód, by dotknął ich ten niewątpliwy zaszczyt? W tych samych szkołach dochodzi do paradoksalnej sytuacji, gdzie dorosłych ludzi traktuje się jak dzieci, a o przedrostku „pan” czy „pani” przed nazwiskiem można jedynie pomarzyć. Błędnego koła nikt nie potrafi przerwać, chociaż podobno zdarzają się wyjątki. Nikomu nie odmawiam prawa do tego, by zwracano się do niego z szacunkiem, który należy się każdemu człowiekowi, jednak wszystko musi mieć swoje rozsądne granice.
Analogiczną sytuację dostrzec możemy w telewizji czy radiu. Nawet najbardziej podły dziennikarzyna jest dla rozmówcy „panem redaktorem”, a przecież redaktor to niejako uwieńczenie dziennikarskiej kariery. Każdy były premier wciąż jest premierem, poseł posłem, a prezydent prezydentem. Zrozumienie tego zjawiska przekracza chyba moje możliwości intelektualne, stąd – posłużyłem się tylko jednym, niezwykle jaskrawym przykładem. Jestem przeciwnikiem szufladkowania czegokolwiek, jednak całe życie wydawało mi się, że ktoś kiedyś wymyślił tytuły po to, żeby używać ich zgodnie z przeznaczeniem. W średniowieczu nikt przecież nie nazwałby chłopa w polu hrabią czy szlachcicem.
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
REKLAMA
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
zobacz więcej
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW