Spadły większości, ale nie wszystkim. Pechowcy czują się oszukani. Czy słusznie? Po raz kolejny kłania się znajomość umowy, a zwłaszcza szczegóły.


Najważniejsze to, co małym druczkiem

W tym przypadku małym druczkiem zapisywano informację, od czego zależy oprocentowanie kredytu/leasingu. Lwia część instytucji uzależnia to od tzw. wysokości stawek WIBOR i LIBOR.

Słowo wyjaśnienia, czym są owe WIBOR (Warsaw Interbank Offer Rate) i LIBOR (London Interbank Offer Rate). To punkty odniesienia do ustalania ceny pieniądza na podstawie średniej wartości transakcji. Żal i oskarżenia o grę nie fair nie wygrają jednak z niedostateczną wiedzą lub zwykłym przeoczeniem szczegółów warunków umowy.
Powtarza się historia podobna do tej ze spreadem walutowym. Klienci zaczęli się żalić, że banki swobodnie ustalają kurs waluty, po jakim klient spłaca kredyt. W rezultacie raty mogły być zawyżone o kilka procent. Sprawa nieco ucichła, ale pojawiła się nowa inicjatywa klientów BRE Banku.
Inicjatywa mstop.pl

Klienci detalicznych części BRE Banku, czyli mBanku i Multibanku zarzucają bankowi niezgodne z prawem warunki ustalania oprocentowania kredytów udzielonych w CHF. Powstała nawet specjalna strona internetowa www.mstop.pl. Temat dotyczy kredytów udzielanych przed wrześniem 2006 roku. Jak się okazuje, pewna część kredytów oprocentowana jest według stopy procentowej ustalonej przez, uwaga...zarząd banku, a nie jak być powinno w oparciu o LIBOR.
Problem zaczął się w połowie ubiegłego roku, gdy Bank Centralny Szwajcarii zaczął obniżać stopy procentowe, a jednocześnie zaczął się trend osłabiania złotówki. Zamrożenie oprocentowania i wzrost kursu franka spowodowały zwiększenie rat kredytowych nawet o 50%, co część klientów odczuła bardzo mocno. Przykładowo rata w wysokości 1000 zł płacona w wakacje 2008 r., przy uwzględnieniu obniżek stóp procentowych w Szwajcarii i dodając do tego umocnienie kursu franka, powinna urosnąć do ok. 1300 zł. Rata urosła tymczasem do ponad 1500 zł. Bank jednak wydaje się być głuchy na protesty klientów.
Ciekawe, jak osoby odpowiedzialne za wizerunek banku poradzą sobie z obecną sytuacją. Choć sprawa dotyczy ok. 20 tys. osób, czyli mniej jak 1% ogółu klientów, to została nagłośniona w mediach na tyle mocno, aby dać do myślenia innym osobom, nawet nie mającym nic wspólnego z BRE Bankiem. Czy opłaca się bankowi łupić te 20 tys. osób i psuć sobie bardzo pozytywny wizerunek? Mam co do tego bardzo poważne wątpliwości.