Start
Profil
Pino quizy
pino gry
o pino
Ithink.pl - Dziennikartstwo Obywatelskie

Piętnaście

Autor: WiXa
dodano 06.02.2009

Czarna wizja nie tak dalekiej przyszłości...


- Lucy, mogłabyś zerknąć na to? – zawołał Robert wskazując na ekran swojego mini-laptopa. Chyba znowu nie radził sobie z obsługą jednego podstawowych programów potrzebnych na co dzień pracownikom firmy wysyłkowej ‘FlyBuy’. Ci młodzi, niedoświadczeni sekretarze – pomyślałam. Od tygodnia bez przerwy musiałam pokazywać im, co jak działa i do czego w ogóle służy. Ale ich nieobycie i amatorszczyzna, ta świeżość mnie całkiem ku nim pociągała.  Na męża nie miałam już przecież co liczyć – rzadko kiedy mu stawał.

   Podeszłam do biurka Roberta i spytałam, w czym problem. Nie umiał otworzyć zamówienia jednego ze stałych klientów na cotygodniowy zestaw spożywczy. Trzema kliknięciami w klawisze załatwiłam sprawę. Upewniłam się, że Robert poradzi sobie sam przynajmniej przez następne piętnaście minut i wróciłam do swojego komputera. Dostałam dwie wiadomości przez Komunikator – jedną od Wiolki, jedną od Adriana – mojego męża. W pierwszej kolejności otworzyłam tą od Wiolki – spodziewałam się linka do interesujących zdjęć lub filmików. Nie pomyliłam się – wysłała mi krótki pornograficzny film zamieszczony na stronie internetowej chronionej hasłem, do którego dostęp był płatny – pornosy były bardziej pikantne.

   Adrian napisał, że nasza córka Olga jest w szpitalu – pociąg, którym wracała ze szkoły zapalił się. Olga miała bardzo silne poparzenia. Cholera – pomyślałam – to może zostawić trwały ślad na skórze. A ona właśnie zaczynała karierę modelki.

   Hm, hm. Może trzeba będzie zapłacić za przeszczep, który wciąż jeszcze był dosyć drogi. Miałam nadzieję, że koszt zwróci się, jeśli Olga wróci do pozowania.

   Na razie trzeba było jednak jechać do szpitala. Podeszłam jeszcze do Roberta, by zobaczyć, jak sobie radzi. Jaki on młody – pomyślałam – i ten jego dwudniowy zarost… Nachyliłam się nad jego monitorem, umyślnie eksponując dekolt i z satysfakcją stwierdziłam, że się gapi. Pomyślałam ze złością o Adrianie – oczywiście ‘nie miał czasu’, żeby pojechać do Olgi, dlatego ja musiałam to zrobić.

   Zjechałam windą na parter siedziby naszej firmy i wsiadłam do pociągu. ‘FlyBuy’ była na tyle prestiżowa, że stać ją było na wykupienie siedziby z własnym przystankiem kolejowym. W pociągu sięgnęłam po kolorowe pismo z gazetnika wiszącego na ścianie i zagłębiłam się w lekturze artykułu o romansie niejakiej Amandy.

W szpitalu szybko odszukałam nieprzytomną Olgę. Jej skóra była zwęglona, ale moja córka żyła. Lekarz powiedział, że jej stan na razie jest stabilny.

- Kiedy może się obudzić? – spytałam, zerkając z nieskrywaną odrazą na ciało Olgi za szybą izolatki.

- Potrwa to parę dni, raczej nie dłużej – odrzekł lekarz. – Ale jej skóra nie wróci do dawnego stanu.

- Jak to? Przecież jest chyba możliwość przeszczepu…?

- W jej przypadku nie.

W tym momencie lekarz zaczął tłumaczyć mi, używając fachowych zwrotów, dlaczego nie może zrobić Oldze przeszczepu. Jednak ja już nie słuchałam, bo dotarło do mnie, że na nic całe moje wyobrażenie o przyszłości córki. Na nic operacje plastyczne, które fundowałam jej na urodziny. Cała jej kariera modelki poszła się pieprzyć!

Kiedy późnym wieczorem rozmawiałam z Adrianem w domu o tym, co się stało, skwitował tylko:

- Przecież nie musi być modelką.

- No to kim zostanie?! – wydarłam się. – Przecież nie zda już matury, przestała się uczyć prawie zupełnie trzy lata temu! Poza tym, kto ją przyjmie do jakiejkolwiek pracy z taką zwęgloną skórą?

Następnego dnia była sobota, pojechaliśmy do szpitala, żeby porozmawiać z lekarzami o ewentualnej eutanazji. Kiedy pojawiliśmy się na trzecim piętrze, na oddziale Olgi, byłam już do tego niemal całkowicie przekonana. Po co ma żyć w takim stanie? – myślałam. – Nie ma sensu, by się męczyła. Ja jestem jeszcze młoda. Mogę wychować nową córkę i z niej na pewno zrobię modelkę. Adrian da się przekonać. Zawsze się dawał.

Lekarz przybiegł do nas z wiadomością, że Olga jest w stanie krytycznym. Dostała krwotoku wewnętrznego i potrzebna była transfuzja.

- W przypadku przetoczenia krwi rodzica istnieje o wiele większa szansa na ocalenie jej życia – powiedział lekarz.

- Zdecydowaliśmy się na eutanazję – powiedziałam widząc, że Adrian już otwiera usta, żeby przytaknąć, albo nawet zaoferować swoją krew dla uratowania Olgi.

- Lucy…- zaczął mój mąż.

- Adrian. Chcesz oddawać swoją krew po to, żeby Olga mogła przeżyć życie pełne niepowodzeń? Przecież zdajesz sobie sprawę, że TAK wyglądając nie odnajdzie się w dzisiejszym świecie. Teraz trzeba być pięknym, silnym, zdrowym. A ona? Byłaby wrakiem człowieka.

- No niby tak…

Lekarz przysłuchiwał się nam z uwagą. Chyba należał jeszcze do starego pokolenia, które uważało eutanazję za coś niemoralnego, bo powiedział:

- Chciałbym tylko państwu uświadomić, że w tym przypadku zaprzestanie leczenia będzie oznaczało raczej państwa chęć, by córka umarła, niż eutanazję. Przy transfuzji krwi rodzica mamy bowiem praktycznie stuprocentową pewność, że Olga mogłaby w przyszłości normalnie funkcjonować.

Ten facet w ogóle nie rozumiał, o co mi chodziło. Jak tu można w ogóle brać pod uwagę normalne funkcjonowanie, z oparzeniami na całym ciele?! Pierwszym warunkiem życia na jakimkolwiek poziomie był dla mnie zdrowy wygląd, a Olga nie miała już na niego szans.

- Wiemy, co robimy, doktorze – wycedziłam, siląc się na grzeczność. To nasza ostateczna decyzja.

Lekarz spojrzał jeszcze pytająco na Adriana. Zmroziłam go wzrokiem, a przynajmniej taki był mój zamiar. Koniec końców, mój mąż powiedział:

- Tak, decydujemy się na eutanazję.

Lekarz jeszcze przez chwilę wyglądał na zawiedzionego, ale następnie odszedł, aby wypełnić naszą wolę. Ja odciągnęłam Adriana w odległy kąt korytarza, by powiedzieć mu coś jeszcze.

- Słuchaj. Olga była dobrym materiałem na modelkę. A ja nie zamierzam zaprzepaścić takiej szansy. Chcę mieć córkę, która zrobi karierę.

Adrian milczał, pytająco patrząc na mnie. Oczywiście, niczego nie rozumiał i nie domyślał się. Nie wiedziałam, jaka będzie jego reakcja.

- Kiedy zaszłam w ciążę, kazałam skopiować embrion Olgi.

Adrian rozumiał już wszystko. I nawet nie protestował tak bardzo jak się spodziewałam, biorąc pod uwagę jego konserwatywne poglądy. 
   Piętnaście - zobacz źródło wróc do artykułów
 
DODAJ SWÓJ KOMENTARZ
Aby dodac komentarz należy się zalogować.
 
REKLAMA
 
UŻYTKOWNIK: WiXa
avatar

Opis z moblo.pl
Dodał(a) plik multimedialny http://patrz.pl?1265...
W serwisie od:
19.12.2006
Dodaj do znajomych
Komunikator:

 
INNE OD WiXa
 
ARTYKUŁY O PODOBNYM TEMACIE
06.04.2007 11:18:34
16.06.2008 05:32:40
05.03.2007 10:03:22
11.12.2007 09:43:51
zobacz więcej
 
5 NAJLEPIEJ OCENIANYCH ARTYKUŁÓW
21.09.2009 10:24:34
02.06.2009 19:31:08
09.06.2009 18:03:13
27.04.2009 18:23:22
 
zobacz więcej
 
Społeczność Witamy w serwisie Pino.pl. Nasz serwis to

nowoczesny portal społecznościowy

w pełni tworzony przez naszych Użytkowników. Dołącz do naszej społeczności. Poznaj świetnych ludzi, kontaktuj się z nimi, baw się rozwiązując quizy, graj w gry, twórz własne blogi, pokazuj swoje zdjęcia i video. Pino.pl to serwis społecznościowy dla wszystkich tych, którzy chcą świetnie się bawić, korzystać z wielu możliwości i poznać coś nowego. Społeczność, rozrywka, fun, ludzie i zabawa. Zarejestruj się i dołącz do nas.
Pino
Reklama
O Pino
Polityka prywatności
Pomoc
Regulamin
Blog
Reklamacje
Kontakt
Polecane strony
Darmowy hosting
Playa.PL - najlepsze gry
Filmiki
Miłość
Prezentacje